Duża mówi że kiedyś przez nas oszaleje. Uważam że to jest oszczerstwo i perfidne pomówienie no ale do rzeczy...
Wczoraj Pan sąsiad, który ma całkiem smaczne kwiatki na balkonie powiedział Dużej, że któryś z nas czarnych - czyli że niby ja albo Feliks - wybrał się w nocy na jego balkon zjeść troszkę tych smakowitych kwiatków.
Przypominam, że my mamy balkon osiatkowany, ów sąsiad nie jest sąsiadem bezpośrednim a tak w ogóle to mieszkamy sobie na szczycie wieżowca...
No i Duża przebiegła do domu sprawdzić czy to możliwe...
No oczywiście że to jest możliwe, oczywiście wcale się nie przyznaje że mam
z tym coś wspólnego i w ogóle nie wiem o co chodzi aczkolwiek w siatce zrobiła się dziura taka akurat na małego, biednego, głodnego kotka, który musiał przespacerować się do sąsiadów na kolację...
Dziura naprawiona, koty całe, Duża wygrała z zawałem a ja oczywiście do niczego się nie przyznaje.
Wasz Milordek
środa, 24 sierpnia 2016
Życie na krawędzi
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz