Witajcie Drodzy Nasi :)
dawno nikt tutaj nie pisał ale mamy nieśmiałą nadzieję, że jeszcze ktoś z Was, wytrwałych czytelników, pozostał na stanowisku paczacza i paczy do nas czasem albo znowu zacznie :)
Wszystkie nasze czasowe poślizg wynikały z tego, że Duża zapracowana i niestety na pisanie tutaj co u nas słychać czasu miała mało albo wcale a ponieważ wierzymy w jakość a nie ilość może nam to jakoś wybaczycie.
Problemy Milordowe z wylizywaniem sierści zostały opanowane, to znaczy proces zatrzymał się na pewnym, bezpiecznym dla niego etapie, nie jest idealnie ale jest dobrze, sierść powoli odrasta, trochę jeszcze przerzedzona a więc Mili dalej się "podlizuje" aczkolwiek z mniejszą intensywnością.
Ostatnio niestety jakoś pech go nie opuszcza bo przydarzyło mu się idiopatyczne zapalenie pęcherza. Szczęśliwie szybko rozpoznane, skończyło się więc na serii zastrzyków a nie na przykład na cewnikowaniu i innych okropieństwach. Milordowi zastrzyki nie przeszkadzają, mruczy sobie, leżąc brzuszkiem do góry i w ogóle nie zauważa, że właśnie jest takowym poddawany :) Nawet doktor był pełen podziwu :)
W międzyczasie spotkała nas również rzecz niespodziewana i w pewnym sensie komiczna, tym razem padło na Feliksa dla odmiany :P Mianowicie wypadł mu ząb, niestety nie do końca tylko wisiał w poprzek szczęki na samym korzeniu uniemożliwiając sprawne jedzenie, co prawda wyglądał z tym okrutnie śmiesznie ale do śmiechu nam wiadomo nie było więc Duża zabrała jegomościa na cito do weta gdzie ząbek został usunięty. Obyło się bez narkozy i tym podobnych problemów. Ząb wisiał tylko na korzeniu, który przegnił więc w sumie dobrze, że Feliks się go pozbył. Do tej pory nie wiemy jak to się mogło stać, czy podczas zabawy gdzieś się uderzył, czy ugryzł coś twardego, w każdym razie zepsutego zęba już nie ma a Feliks - pomimo szczątkowej ilości zębów - ma się świetnie i bardzo dobrze sobie radzi z jedzeniem oraz gryzieniem Dużej podczas obcinania pazurków :P
Dziękujemy, że z nami jesteście :)
Wasi Purrfekcyjni >^.^<