Witajcie Moi Drodzy Paczacze jeśli w ogóle jeszcze tutaj paczycie :)
Mam nadzieję, że ktoś został i paczy :)
Chciałę się z Wami podzielić moją historią problemów brzuszkowych, teraz to już jest chyba historia z happy endem ale co się Duża nastresowała ze mną to tylko my wiemy :P
A zaczęło się tak....
To, że jakies pół roku temu zacząłę lizać mój brzuchol to już wiecie, niestety nie poprzestałę na tym i liżę cały czas aczkolwiek z umiarem to znaczy nie do krwi :P
No i pewnego dnia jak przyszła do nas Fajna Ciocia co mję tuli i pjeści to zobaczyła razem z Dużą że mam coś w tym brzuszku takiego twardawego z jednej strony co wyglądało trochę jak guz jakiś ….
No i Duża postanowiła zobaczyć co ja też w tym brzucholu mam i wzięła mję do doktora.
Powiem tak - byłę dzielny bardzo, zniosłę grzecznie RTG i macanko no ale przy pobieraniu kota wewnętrznego wymiękłę trochę i darłę paszczę :D No co to był mój pierwszy raz :P
W każdym razie okazało się, że:
- to nie jest guz tylko zwały tłuszczu :D znaczy że sugerujo że za gruby jestś ?!
- być może kiedyś miałem lekko przepuklinę ale z moimi jelitkami wszystko jest ok :)
- w środku brzucha też wyszło że jestem bardzo przystojnę kotę i wszystko mam na swoim miejscu :P
- wyniki kota wewnętrznego pan doktor określił jako bardzo dobre :) to znaczy mam zdrowy brzusio, nerki, trzustkę i nie mam cukrzycy
Czyli...
jak zwykle Duża spanikowała :D
To chyba dlatego że mję kocha, jak myślicie ? Hmm?
Wasz Milordek >^.^<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz