Krótka historia w obrazkach o tym, jak liczba kotów rosła w naszym domu. Jak to zwykle bywa zaczyna się od jednego a potem jest już więcej i więcej.
1. Smefuś - pierwszy koci domownik, Dużej udało się przekonać rodzinkę, że kot to domowy niezbędnik a potem po prostu przyniosła go do domu :)
2. Mlord - żeby Smerfusiowi nie było smutno i samotnie kiedy Duzi są w pracy, Duża zobaczyła fotę w necie i się zakochała
3. Feliks - bo przecież mamy jeszcze miejsce na jednego kota, to już będzie na pewno ostatni, taki biedak śnieżny listopad spędza na dworze bo nie ma domu nie można go tak zostawić
4. Klara - tak wiem, że miały byc tylko trzy ale skoro Ty chcesz mieć coś, na co ja się nie zgadzam to ja biorę kota do domu i koniec dyskusji
Najlepiej zmiany widać u nas przy organizacji posiłków - sami zobaczcie :)
oj piękna ta Wasza historia a te zmiany jedzeniowe to są mistrzostwo świata :-) Mam nadzieje, że i nam domowników przybędzie ale na razie Natalka jest bardzo zajmująca a i pochwalę się, że i Chester się coraz bardziej przekonuje, że te niemowlaki to zupełnie niegroźne są, wczoraj i dziś to takie ocieru ocieru o Natalkę zrobił że szok i pozwala się jej pacać ale Mama uczy miluso pacać <3
OdpowiedzUsuńmy się boimy bezsierstnych bo nie znamy żadnego, może jak poznamy i miłe będą to się przestaniemy bać i uciekać przed nimi :) a porządne ocieru ocieru i miziu miziu to pierwszy krok do prawdziwej przyjaźni Natalka dobrze robi że się pozwala Chesterkowi zakumplować :)
OdpowiedzUsuńPiękna rodzinka!
OdpowiedzUsuńTo prawda o tych chipsach! :-) Ernest Hemingway (miał 30 kotów) powiedział: "Każdy kot prowadzi do kolejnych" i u nas oba te stwierdzenia się sprawdziły!
Miaaaauuuu! Pusieńka
masz rację Pusieńko :) nas co prawda 4 a nie 30 ale to i tak całkiem spora liczba jak na dwa człowieki co nigdy kotów nie miały i zapałały nagłą miłością do nas ^^
Usuń